Marvel Classic Ultimate X-Men. Tom 5

POLOWANIE NA MUTANT�W TRWA

Nowy tom „Ultimate X-Men” to jednocze�nie pocz�tek nowego runu w serii. Tym razem runu pisanego przez znakomitego Briana K. Vaughana, kt�ry, jak jego poprzednicy, na warsztat bierze w�tki i postacie i przywraca je, ale na sw�j w�asny spos�b, przez filtra w�asnej wra�liwo�ci i podej�cia. No i wychodzi mu �wietna rzecz, kt�r� docenia i fani „X-Men”, i nowi odbiorcy, kt�rzy od „Ulitmate” chcieliby zacz�� swoj� przygod� z tymi bohaterami.

W �yciu X-Men zn�w si� dzieje. Niedawno stracili cz�onka za�ogi, wa�nego cz�onka, a ju� musz� zmierzy� si� z kolejnymi tragediami. Kto� bowiem, pchany do dzia�ania przez Pana Apokalipsy, zabija kolejnych mutant�w. Do tego porwana zostaje Rogue, wraca Gambit, a niejaki Mojo urz�dza polowanie na mutant�w, kt�re staje si� prawdziwym show…

„Ultimate X-Men” to seria, kt�ra ma szcz�cie do �wietnych scenarzyst�w. I ma te� szcz�cie, �e ci �wietni arty�ci bior�c si� za ni�, nie zamierzaj� ci�gn�� na si�� swoich historii. Zacz�� j� Mark Millar, kt�ry ju� ma taki zwyczaj, �e zrobi kilkana�cie czy kilkadziesi�t zeszyt�w danego cyklu, ot p�ki ma na niego pomys�, i siada do innego projektu. Tu machn�� niemal czterdzie�ci zeszyt�w, wliczaj�c event „Ultimate War”. Po nim seri� zaj�� si� Bendis, kt�ry pracowa� jednocze�nie nad „Ultimate Spider-Manem” i wycisn�� z siebie 12 kolejnych zeszyt�w, a po Bendisie mamy Vaughana, kt�ry zostanie z nami na dwadzie�cia kolejnych. Ten tom to pierwsza po�owa z nich. Po�owa zamkni�ta, z�o�ona z trzech niezale�nych w�a�ciwie opowie�ci, cho� oczywi�cie stanowi�cych wi�ksz� ca�o��.

No i jest tu przede wszystkim akcja. I wprowadzanie nowych postaci, kt�rych w „Ultimate” jeszcze nie by�o, jak chocia�by Mr. Sinister. To te� powr�t do bohater�w, kt�rzy dot�d nie mieli okazji zab�ysn��, jak Gambit. No i b�yszcz� ca�kiem nie�le. Mo�e akcja tych zeszyt�w jest do�� typowa, troch� te� wt�rna wzgl�dem np. „Ultimate Spider-Mana”, ale Vaughan prowadzi j� sprawnie, lekko i przyjemnie. W swoim stylu, w kt�rym nie brak jakiej� �wie�o�ci wyciskanej z odgrzewanego kotleta, ale i po prostu talentu. Bo niby to by�o, niby to znamy, a jednak spod jego r�ki wychodzi co�, co potrafi nas kupi� i uj��, zabawi�, a nawet zaintrygowa�, bawi�c si� superhero, opowie�ci� akcji czy thrillerem. Nuta satyry te� zreszt� tu zago�ci�a.

A graficznie jest r�wnie dobrze. Bo Kubert, bo Immonen, bo nawet Paterson jest tu przyjemny. Wszystko w nowoczesnym na �wczesn� chwil� stylu, z dobrym kolorem, dopracowan� kresk�, klimatem, dynamik� widowiskowo�ci�. Mi�e dla oka to wszystko, lepsze ni� cho�by tom trzeci, gdzie Andrews popisa� si� brakiem wyczucia materii, mniej sp�jnej od tomu poprzedniego, kt�ry w ca�o�ci zrobi� jeden rysownik, ale i tak jest bardzo dobrze. Edytorsko te�.

No to polecam, bo warto. Jako ci�g dalszy, jako samodzielna histori�, jako co� dla fan�w X-Men – tych nowych i tych, kt�rzy od dawna tkwi� w �wiecie mutant�w. Oby Egmont zdecydowa� si� na jeszcze par� tytu��w z tej linii, cho�by „Ultimates”, bo s� tego absolutnie warte.